niedziela, 5 maja 2013

20

Powoli zbieram w sobie siły do zabrania Lucy na jakiś plener. Oczywiście najlepiej by było, gdyby wszyscy ludzie w promieniu kilkuset metrów mogli znikać na pstryknięcie palcami za każdym razem, gdy wyjmuję lalkę z torby, ale tak dobrze niestety nie ma, więc dziś wybierając się z psem na spacer złapałam szybko jednego z maluchów i postanowiłam zrobić chociaż kilka fotek telefonem - ot, bardziej dla przełamania wstydu, niż dla zdjęć dobrej jakości. Padło rzecz jasna na Prezesową.
Zdjęcia tyłka nie urywają, ale nie taki był cel. Celem było odważenie się do zrobienia ich. Wiem, że jedno jest rozmazane, na jednym Zofia ma wykrzywioną stopę, a tak w ogóle to w połowie przypadków słońce daje jej po oczach, ale nawet ich nie obrabiałam. Nie chcę, żeby ktoś odebrał moje zdjęcia jako postawę "pstryknęłam parę niedbałych fotek, ale i tak je pochwalcie", zdaję sobie sprawę z ich mankamentów ;)

W sumie niektóre wyszły całkiem przyzwoicie jak na fakt, że robiłam je oglądając się nerwowo przez ramię, pstrykałam telefonem, a na drugim końcu smyczy miałam labradora...





To miało być w poziomie, ale za nic w świecie nie mogę go odwrócić, Blogger uparcie wrzuca je właśnie tak. Proponuję gimnastykę - głowa w prawo, głowa w lewo... ;)




Robiąc to zdjęcie na krawężniku miałam za plecami kamienicę... Dopiero po zrobieniu kilku ujęć obejrzałam się i zauważyłam, że patrzy na mnie "monitoring osiedlowy", czyli zaskoczona babcia w jednym z okien. Patrzyła na mnie podejrzliwie, dopóki nie zniknęłam jej z oczu.





A gdy maluchy wałęsają się po dworze albo bawią w swoim pokoiku... 


...młodzież staje przed ważnymi decyzjami.

1 komentarz: