czwartek, 29 listopada 2012

4

Od rana pada deszcz. Ciemno, mokro, zimno. Usiadłam w kąciku. Niestety, nierozważnie wzięłam do owego kącika Zofię.
Musisz teraz czytać? Co może być ważniejsze od uszycia mi nowej sukienki? Jak możesz siedzieć tak spokojnie, gdy lalka cierpi, płacze i wygląda jak kloszard?

Cóż, dla mnie to było zrzędzenie, a nie płacz, ale wyrzuty sumienia kazały mi odłożyć książkę i zabrać małą zołzę do komputera, gdzie zabrałam się za szukanie inspiracji.
Kupisz mi takie buty? Kupisz, kupisz? Nie mogę całą zimę chodzić w tych szarych pantofelkach! No paaatrz, darmowa przesyłka, nie bądź skąpa!

To co, idziemy wreszcie poszukać tkaniny?

Łaaaaaaał! Okradłaś pasmanterię?

Uszyjesz mi z tego sukienkę? I płaszczyk? I trzy bluzeczki, i spódniczkę?

Dobrze, na razie popraw mi tylko ten wór, ale zrób tak, żeby pasowały takie korale...


Długo jeszcze?

No długooo? 

Tadaaaam!

Ok, sukienka poprawiona. Nic szczególnego, w dodatku tył wyszedł brzydki, bo rzepy są stanowczo za grube. Muszę pobuszować po pasmanteriach w poszukiwaniu cieniutkich. Jest jednak dużo lepiej, niż było, a na otarcie łez Zofia dostała sznur korali, idealnie pasujących do nowej-starej kiecki.

Zaczyna mi się podobać to szycie. Dobrze, że to taka maluda, bo szyję ręcznie. Przy pełnowymiarowej Dalpannie znudziłabym się w połowie ubranka...


P.S. Ciekawostka - zauważyłam dziś, że podczas obitsowania Zofii jakimś cudem odwróciłam tę część z pępkiem i w efekcie od wczoraj miała pępek... na plecach. Jakoś nie zwróciłam na to uwagi. A ja się zastanawiałam, dlaczego obitsu tak się kiepsko łączy przy brzuszku...

środa, 28 listopada 2012

3

No to przybyła. Pierwsza myśl "hej, ta paczka waży NIC!". Dobry znak, jeśli chce się mieć mobilną lalkę. Otwieram kopertę. Widzę burzę niebieskich loków, a pomiędzy nimi maleńką, ale bardzo starannie wykonaną twarzyczkę, ozdobioną słynnym dalowym fochem. Nic dziwnego, gdybym przebywała w pudełku od 2009, przywiązana za szyję, też miałabym focha... Oj, miałabym.

Otwieranie najlepszego zostawiłam na koniec.

Najpierw wydobyłam szare buciki, niewiele większe od moich paznokci. Później zafascynowana zaczęłam bawić się obitsu, po raz pierwszy mając w rękach ciałko o takich możliwościach - gdy byłam dziewczynką i bawiłam się lalkami, szczytem luksusu była lalka zginająca kolana.

I nagle...
Hej, dobrze się bawisz?
Ok, ok. Odłożyłam bezgłowe ciałko i zabrałam się za wydobywanie z pudełka Panny Z Fochem, co nie było łatwe, zważywszy na wielką ilość taśm, naklejek i innych zabezpieczeń.

Stojaczek nie przypadł mi do gustu, zresztą po zamontowaniu obitsu nie będzie potrzebny. Mała została przystawiona do okna (pogoda fatalna, a aparat szału nie robi) na mojej dłoni, na której zmieściłaby się z kilkoma koleżankami.

I co, zamierzasz mi to zamontować? Urwać mi moje zgrabne ciałko i przyczepić łeb do tego pozera, wyginającego się w każdą stronę? Chyba kpisz.

Kilka godzin później...

Nie kpiłaś.

Moje biedne ciałko, będzie mi ciebie brakowało, chodź, przytulę cię... Hej, ja mogę przytulać!

 Nawet sama stoję! Może nie będzie tak źle...

Dobra, to teraz muszę się ubrać.

Wszystko fajnie, rączki się zginają, nóżki się zginają, ale co z tego, skoro mam wielki zadek? W życiu nie zmieszczę się w mój uniform, i w czym ja pójdę do pracy?

Słyszysz mnie? Ubierz mnie w coś większego!

CHYBA KPISZ. Ten wielki worek nazywasz sukienką? I co to ma znaczyć "nie chciało mi się przykładać, bo nie wiedziałam, czy będzie pasowała"?! W życiu tego nie włożę!

Włożyła. Teraz siedzi na moim laptopie w swojej zbyt dużej sukience, gapiąc się na mnie z obrażoną miną, a ja bez przerwy zerkam na nią z zachwytem, przekładam rączki, stawiam, sadzam i zawracam jej głowę na wszystkie sposoby.

Fajna jest. Zanim przyjechała, miałam pomysł na jej fryzurę i nowe ubranka. Miała być buntowniczką i mieć na imię Zdzicha. Teraz widzę, że żadna z niej Zdzicha, tylko Zocha. Zosia. Zofia. Elegancka, pewna siebie Zofia.

Zofia z fochem.

wtorek, 27 listopada 2012

2

Przeczytałam właśnie: "Zamówione przez Ciebie produkty zostały wysłane."


To naprawdę się dzieje! Wędruje do mnie moja pierwsza wybrana świadomie, w dorosłym życiu, lalka. I obitsu 11. I maleńkie, szare buciki.

Plan na jutro:
- wydobyć Zdzichę z pudełka
- rozkręcić jej głowę, grzebiąc pod włosami, i przytwierdzić ją do innego ciałka
- pozbawić firmowych, lanserskich ubranek oraz czepeczka pielęgniarki i odziać w wór pokutny, wykonany przeze mnie własnoręcznie i nazywany roboczo "sukienką"
- rozczesać starannie ułożone loczki i zmajstrować całkowicie inną fryzurę
- walić po ślepiach fleszem, dopóki mi bateria w aparacie nie padnie

O bogowie. Ta lalka znienawidzi mnie, zanim jeszcze się tu zadomowi.

1

Raz, dwa, trzy...



...próba bloga.