środa, 28 listopada 2012

3

No to przybyła. Pierwsza myśl "hej, ta paczka waży NIC!". Dobry znak, jeśli chce się mieć mobilną lalkę. Otwieram kopertę. Widzę burzę niebieskich loków, a pomiędzy nimi maleńką, ale bardzo starannie wykonaną twarzyczkę, ozdobioną słynnym dalowym fochem. Nic dziwnego, gdybym przebywała w pudełku od 2009, przywiązana za szyję, też miałabym focha... Oj, miałabym.

Otwieranie najlepszego zostawiłam na koniec.

Najpierw wydobyłam szare buciki, niewiele większe od moich paznokci. Później zafascynowana zaczęłam bawić się obitsu, po raz pierwszy mając w rękach ciałko o takich możliwościach - gdy byłam dziewczynką i bawiłam się lalkami, szczytem luksusu była lalka zginająca kolana.

I nagle...
Hej, dobrze się bawisz?
Ok, ok. Odłożyłam bezgłowe ciałko i zabrałam się za wydobywanie z pudełka Panny Z Fochem, co nie było łatwe, zważywszy na wielką ilość taśm, naklejek i innych zabezpieczeń.

Stojaczek nie przypadł mi do gustu, zresztą po zamontowaniu obitsu nie będzie potrzebny. Mała została przystawiona do okna (pogoda fatalna, a aparat szału nie robi) na mojej dłoni, na której zmieściłaby się z kilkoma koleżankami.

I co, zamierzasz mi to zamontować? Urwać mi moje zgrabne ciałko i przyczepić łeb do tego pozera, wyginającego się w każdą stronę? Chyba kpisz.

Kilka godzin później...

Nie kpiłaś.

Moje biedne ciałko, będzie mi ciebie brakowało, chodź, przytulę cię... Hej, ja mogę przytulać!

 Nawet sama stoję! Może nie będzie tak źle...

Dobra, to teraz muszę się ubrać.

Wszystko fajnie, rączki się zginają, nóżki się zginają, ale co z tego, skoro mam wielki zadek? W życiu nie zmieszczę się w mój uniform, i w czym ja pójdę do pracy?

Słyszysz mnie? Ubierz mnie w coś większego!

CHYBA KPISZ. Ten wielki worek nazywasz sukienką? I co to ma znaczyć "nie chciało mi się przykładać, bo nie wiedziałam, czy będzie pasowała"?! W życiu tego nie włożę!

Włożyła. Teraz siedzi na moim laptopie w swojej zbyt dużej sukience, gapiąc się na mnie z obrażoną miną, a ja bez przerwy zerkam na nią z zachwytem, przekładam rączki, stawiam, sadzam i zawracam jej głowę na wszystkie sposoby.

Fajna jest. Zanim przyjechała, miałam pomysł na jej fryzurę i nowe ubranka. Miała być buntowniczką i mieć na imię Zdzicha. Teraz widzę, że żadna z niej Zdzicha, tylko Zocha. Zosia. Zofia. Elegancka, pewna siebie Zofia.

Zofia z fochem.

4 komentarze:

  1. Wyszła za duża? to nic, zawsze lepiej zmniejszyć jak szyć od nowa :) Twoja dal zakochałaby się w niebieskich stworkach z tkaniny która ostatnio kupiłam. Jest prześliczna i nikt poza Tobą takiej raczej nie ma. Gratuluję :)

    PS. Ma bardzo zgrabną fryzurkę..jak ja marzę o loczkach..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wymiary były dobre, ale nie wiedziałam, jak się toto ubiera, i na wszelki wypadek uszyłam trochę szerszą, a przy takich wymiarach nawet to pół centymetra sprawia, że Zofia wygląda jak w kiecce starszej siostry :D

      Fryzurka ładna, choć nie wiem, ile wytrzyma, bo JA raczej jej w razie czego takich ładnych loczków nie poprawię...

      Usuń
  2. Wow!! Jest cudna... Zapraszam do mnie mam u siebie little dal lepupu, oprócz kilku pełnowymiarowych pullipowatych ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczna lalka! Gratuluję :) mi się marzy pełnowymiarowa Dalka ale póki co ograniczam się do oglądania ich na blogach ;)
    Pozdrawiam ciepło! N.

    OdpowiedzUsuń