niedziela, 23 grudnia 2012

8

- Zofia! Miałaś wziąć Aniołka i stanąć przy drzewku!

- No przecież wzięłam i stanęłam!

Ahaaa, czyli tutaj? Ok. Cześć wszystkim, będę pozować.

Wezmę bombkę...

(pssst! to jest ten moment, gdy Ona tłumaczy słabe zdjęcia słabym aparatem)

Odwieszę ją tutaj...


Znowu bombka? Nudna jesteś.


No ej, przecież SIĘ UKŁUJĘ!

Wypuść mnie stąd!

Nie, ja w takich warunkach nie mogę pracować. Wciąż tylko mnie przestawiasz i zmieniasz papiery w tle, spożytkowałabyś ten czas lepiej, gdybyś dopracowała moją sukienkę!

Masakra jakaś...

Hej, moi drodzy. To ja, Aniołek. Modelka zerwała z głowy czapeczkę i krzyczy, że rezygnuje z sesji, a Ona próbuje poprawić przewracające się tło używając słów, których jako Aniołek nie powinienem przytaczać. Skoro obie są zajęte, chciałbym skorzystać z okazji i życzyć Wam wszystkim wesołych, spokojnych Świąt i każdemu tego, co dla niego najlepsze. Aha, Zofia krzyczy zza tła, że życzy Waszym lalkom masy nowych butów...

Po chwili...

- Dobra, dosyć zdjęć, muszę napisać list do świętego Mikołaja. Daj mi kredki i moje trzymające rączki.
- A o co chcesz go poprosić? Poza kolejnymi butami rzecz jasna?
- O dużo fajnych rzeczy, ale to sprawa między nim a mną, nie bądź wścibska.
- No powiedz, nie bądź taka...
- No dobrze. Kilka nowych książeczek... Lalkę, bo Ty podobno jakąś masz - ciągle o niej gadasz - i też chcę własną... Laptopa, żebym mogła sama robić sobie zakupy na eBay... Posłanko dla MiniAzara... Aha, i jakieś autko dla tej krowy, co tu przyjedzie i będzie moim bratem bliźniakiem...
- Zofia! Nie krowa, tylko Cielaczek! Docolla Ciel!
- Zwał jak zwał. W każdym razie napiszę Mikołajowi, żeby mu tu coś zostawił, żeby nie było mu smutno, że spędził Gwiazdkę w paczce gdzieś między Azją a Polską.
- I to już wszystko?
- Prawda, że mało?

Taaa. Wesołych Świąt!

sobota, 8 grudnia 2012

7

Wieczorem dwa dni temu Zofia siedziała sobie spokojnie na półce, przeglądając książkę, gdy nagle coś przykuło jej uwagę.

Hej, co to ma znaczyć? Dlaczego Azar dostał ciasteczko, przecież był dziś niegrzeczny i nosił mnie za głowę?

Przy okazji - tak, to prawda.
Lalka: dużo złotych
Labrador: jeszcze więcej
Zobaczyć prawie nową, drogą lalkę, której główka mieści się w całości w wielkim pysku psa, biegającego radośnie po domu, bo udało mu się wreszcie ukraść to fajne niebieskie: BEZCENNE

Mikołajki? Dziś? Dopiero teraz mi mówisz? A gdzie masz dla mnie prezent?

Zobacz, jak ja wyglądam... Od kilku dni ta sama sukienka, o butach już nawet nie wspominam. Książek miałaś mi zrobić mnóstwo, a na razie dałaś tylko jedną. Tymi kreacjami z Londynu oczu mi nie mydl, i tak wiem, że są Made in China, zresztą dostanę je dopiero pod koniec miesiąca, a Mikołajki są już dziś. To jak?

Co było robić, zabrałam Zofię z półki, by pokazać jej prezent. TAK, miałam dla niej prezent :P

On jest dla mnie?!


Piesek! Szczeniaczek! Dostałam własnego Azara! Teraz musisz zrobić mu obróżkę, posłanko, ze dwie miseczki, jakieś zabawki...

Jak to jak go nazwę? Sama tylko popatrz. Wygląda jak Azar, gdy był szczeniakiem, ale jest mini. Musi się nazywać MiniAzar, czy to nie jest oczywiste?

Widzisz, piesku? Wszystko trzeba jej tłumaczyć jak dziecku... Ale nie martw się, razem będzie nam raźniej się z nią użerać.

MiniAzar jest, jak widać, idealnej wielkości. Przy okazji Zofia prezentuje wydanie lekkie i dziewczęce... Takim w każdym razie miało być, ale obawiam się, że z tą miną wiele nie zdziałamy.


poniedziałek, 3 grudnia 2012

6

Czasu dziś brak (tak tak, że niby taka zajęta jestem), ale znalazłam chwilę na uszycie Zofii nowej sukienki, bo w starej wyglądała już jak kupka nieszczęścia. Szybka prezentacja:


Ta agrafka jest broszką. To jest broszka. Tej wersji będę się trzymała i taką podałam Zofii.

To wcale nie jest prowizorka, mająca na celu uniknięcie konieczności zszywania przodu, co utrudniłoby zakładanie.

To jest broszka.

I jeszcze dwie fotki przy okazji szycia, bo wciąż nie mogę się nadziwić, jaka ona malutka, i porównuję ją z czym popadnie:


sobota, 1 grudnia 2012

5

Na dobry początek grudnia: nocne próby zrobienia Zofii choć jednego wyraźnego zdjęcia. Pogoda taka, że nawet dzień nie pomoże.

czwartek, 29 listopada 2012

4

Od rana pada deszcz. Ciemno, mokro, zimno. Usiadłam w kąciku. Niestety, nierozważnie wzięłam do owego kącika Zofię.
Musisz teraz czytać? Co może być ważniejsze od uszycia mi nowej sukienki? Jak możesz siedzieć tak spokojnie, gdy lalka cierpi, płacze i wygląda jak kloszard?

Cóż, dla mnie to było zrzędzenie, a nie płacz, ale wyrzuty sumienia kazały mi odłożyć książkę i zabrać małą zołzę do komputera, gdzie zabrałam się za szukanie inspiracji.
Kupisz mi takie buty? Kupisz, kupisz? Nie mogę całą zimę chodzić w tych szarych pantofelkach! No paaatrz, darmowa przesyłka, nie bądź skąpa!

To co, idziemy wreszcie poszukać tkaniny?

Łaaaaaaał! Okradłaś pasmanterię?

Uszyjesz mi z tego sukienkę? I płaszczyk? I trzy bluzeczki, i spódniczkę?

Dobrze, na razie popraw mi tylko ten wór, ale zrób tak, żeby pasowały takie korale...


Długo jeszcze?

No długooo? 

Tadaaaam!

Ok, sukienka poprawiona. Nic szczególnego, w dodatku tył wyszedł brzydki, bo rzepy są stanowczo za grube. Muszę pobuszować po pasmanteriach w poszukiwaniu cieniutkich. Jest jednak dużo lepiej, niż było, a na otarcie łez Zofia dostała sznur korali, idealnie pasujących do nowej-starej kiecki.

Zaczyna mi się podobać to szycie. Dobrze, że to taka maluda, bo szyję ręcznie. Przy pełnowymiarowej Dalpannie znudziłabym się w połowie ubranka...


P.S. Ciekawostka - zauważyłam dziś, że podczas obitsowania Zofii jakimś cudem odwróciłam tę część z pępkiem i w efekcie od wczoraj miała pępek... na plecach. Jakoś nie zwróciłam na to uwagi. A ja się zastanawiałam, dlaczego obitsu tak się kiepsko łączy przy brzuszku...

środa, 28 listopada 2012

3

No to przybyła. Pierwsza myśl "hej, ta paczka waży NIC!". Dobry znak, jeśli chce się mieć mobilną lalkę. Otwieram kopertę. Widzę burzę niebieskich loków, a pomiędzy nimi maleńką, ale bardzo starannie wykonaną twarzyczkę, ozdobioną słynnym dalowym fochem. Nic dziwnego, gdybym przebywała w pudełku od 2009, przywiązana za szyję, też miałabym focha... Oj, miałabym.

Otwieranie najlepszego zostawiłam na koniec.

Najpierw wydobyłam szare buciki, niewiele większe od moich paznokci. Później zafascynowana zaczęłam bawić się obitsu, po raz pierwszy mając w rękach ciałko o takich możliwościach - gdy byłam dziewczynką i bawiłam się lalkami, szczytem luksusu była lalka zginająca kolana.

I nagle...
Hej, dobrze się bawisz?
Ok, ok. Odłożyłam bezgłowe ciałko i zabrałam się za wydobywanie z pudełka Panny Z Fochem, co nie było łatwe, zważywszy na wielką ilość taśm, naklejek i innych zabezpieczeń.

Stojaczek nie przypadł mi do gustu, zresztą po zamontowaniu obitsu nie będzie potrzebny. Mała została przystawiona do okna (pogoda fatalna, a aparat szału nie robi) na mojej dłoni, na której zmieściłaby się z kilkoma koleżankami.

I co, zamierzasz mi to zamontować? Urwać mi moje zgrabne ciałko i przyczepić łeb do tego pozera, wyginającego się w każdą stronę? Chyba kpisz.

Kilka godzin później...

Nie kpiłaś.

Moje biedne ciałko, będzie mi ciebie brakowało, chodź, przytulę cię... Hej, ja mogę przytulać!

 Nawet sama stoję! Może nie będzie tak źle...

Dobra, to teraz muszę się ubrać.

Wszystko fajnie, rączki się zginają, nóżki się zginają, ale co z tego, skoro mam wielki zadek? W życiu nie zmieszczę się w mój uniform, i w czym ja pójdę do pracy?

Słyszysz mnie? Ubierz mnie w coś większego!

CHYBA KPISZ. Ten wielki worek nazywasz sukienką? I co to ma znaczyć "nie chciało mi się przykładać, bo nie wiedziałam, czy będzie pasowała"?! W życiu tego nie włożę!

Włożyła. Teraz siedzi na moim laptopie w swojej zbyt dużej sukience, gapiąc się na mnie z obrażoną miną, a ja bez przerwy zerkam na nią z zachwytem, przekładam rączki, stawiam, sadzam i zawracam jej głowę na wszystkie sposoby.

Fajna jest. Zanim przyjechała, miałam pomysł na jej fryzurę i nowe ubranka. Miała być buntowniczką i mieć na imię Zdzicha. Teraz widzę, że żadna z niej Zdzicha, tylko Zocha. Zosia. Zofia. Elegancka, pewna siebie Zofia.

Zofia z fochem.