Zrobiłam milion zdjęć w dniu przybycia mojej nowej lokatorki, ale jakoś nie mam głowy do wymyślania notki i wybierania odpowiednich ujęć. Kiedyś je jeszcze powrzucam. Głupio mi jednak, że paczka dotarła w sobotę, a tu nadal nic, więc pokazuję chociaż dwie szybkie fotki.
Przed Wami moja pierwsza Byul :) Byul Eris, po domowemu Pepper. Nie pytajcie, dlaczego właśnie tak, bo nie wiem. Miała być Irene, ale jakoś nie umiałam tak o niej myśleć, a potem po prostu zobaczyłam puszkę napoju Dr Pepper i pomyślałam "Ależ tak! Pepper!".
Czekamy na nowy wig i obitsu, lalka dotarła pierwsza. Na razie Pepper nosi bardzo fajny stockowy wig Dal Coco, w którym wygląda całkiem uroczo. Jej własny stockowy wig jest okropny zarówno pod względem fryzury, jak i jakości. Stockowe ciuchy również są paskudne. Cóż, dla stocku lalek nie kupuję, a buźka była warta tych marnych 39 funtów.
Cieszę się, że ją mam :)
słodka z niej rybka! :D ładnie jej w tym wigu :)
OdpowiedzUsuńGratuluje :-) śliczna.
OdpowiedzUsuńale ona urocza <3 mnie tam się bardzo podoba jest stockowe ubranko ^^
OdpowiedzUsuńO kurczę!! Strasznie fajna! Kiedyś Byule mi się zupełnie nie podobały, ale ostatnio zaczynam się do nich przekonywać i właśnie Eris uważam za jedną z ładniejszych :) Ma śliczny makijaż, kolor ust i oczka :)
OdpowiedzUsuńAle co mnie zdziwiło najbardziej, to jej imię!!!! Przyszła do mnie wczoraj nowa lalka i nazwałam ją... Pepper ;D Tylko że w moim przypadku to nie od napoju, ale od Panny Pepper Potts z Ironmana, którą uwielbiam :) No i moja to tradycyjnie Dal, mam jakieś skrzywienie na punkcie Dali ;D