poniedziałek, 24 czerwca 2013

34

Piszę, żeby nie było, że w tej Anglii taka zapracowana jestem ;) Wprost przeciwnie, nie jestem ani trochę, ale chyba to mnie właśnie rozleniwia. Nawet tych fotek nie chciało mi się wrzucać i tylko resztki poczucia przyzwoitości mnie do tego zmusiły... Albo raczej fakt, że albo wrzucam fotki, albo biorę się wreszcie za pisanie CV.

Ta historyjka powstała, gdy robiłam Lucy zdjęcia w nowej sukience. Sukienka - nic szczególnego, próbne wykorzystanie materiału. Chłop chciał wyrzucić koszulę, bo była już miejscami znoszona, więc szybko ją przygarnęłam.


To zdjęcie zrobiłam w Zoo, a konkretniej w Woburn Safari Park. Świetne miejsce, po którym jeździ się samochodem, a dookoła dzikie zwierzęta chodzą sobie po prostu luzem. Zbyt byłam skupiona na oglądaniu tego, co za szybami, żeby ustawiać lalki, więc mam tylko parę niewyraźnych zdjęć, na których wyglądają za okno, i to.


Tu już jedno bez lalek :)


I na koniec trzy fotki Sue ze spaceru nad jeziorem...



poniedziałek, 17 czerwca 2013

33

No i stało się... Od piątku mieszkam w Anglii. Na razie jeszcze nie pracuję, tylko się aklimatyzuję, ale niedługo spróbuję przełamać obawy przed używaniem angielskiego i powoli zacznę rozglądać się za pracą, żeby nie siedzieć Chłopu na głowie...

Plus sytuacji jest taki, że mam sporo wolnego czasu, więc wczoraj Lucy doczekała się wreszcie długiego spaceru. Zdjęcia są jakie są, poza tym gdzieniegdzie mogłam jak zwykle przesadzić z filtrami, ale mnie się podobają.

Lucy prezentuje sukienkę wygraną w Candy u Emigrantki, w przesyłce były również inne piękne ciuszki, które z czasem też na pewno zostaną pokazane :)





Brakuje mi w moim kompakcie funkcji makro, muszę sobie radzić bez niej...






I zdjęcie, które przez zachodzące za plecami Lucy słońce nie jest w najmniejszym nawet stopniu udane, ale musiałam je zrobić :)

- Duża, patrz, koooń!

sobota, 8 czerwca 2013

32

- Aaa, patrzcie, potwór!
- Ratunku!
- Chlip chlip, boję się...
- Lucy, bierz dzieciaki, ja się tym zajmę!

...czyli nowa współlokatorka została odpowiednio przywitana.


Miałam nie kupować Monsterek ze stu różnych powodów, chodziły za mną jednak na tyle długo, że w końcu skusiłam się z ciekawości. W sklepie był całkiem duży wybór, ale jeśli chodzi o moje ulubione postaci, to nie było w czym przebierać (na przykład Franka z Picture Day to jakaś porażka...). Lagoony były akurat cztery różne i po prostu wybrałam najładniejszą, ta jest z serii Dance Class.

Za oknem już dłuższy czas leje, więc zdjęcia wyszły jakieś takie rozmazane, ale nie chciałam czekać kolejnego dnia z pokazaniem jej, zresztą dokładne zdjęcia nie są potrzebne, bo Monsterek nikomu chyba przedstawiać nie trzeba...


To fajne, ale aż dziwne uczucie - wydać na lalkę kilkadziesiąt złotych i mieć świadomość, że na tym kończy się jej koszt. Dal w podstawowej postaci jest kilka razy droższa i to dopiero początek wydatków, a tu ani wiga nie trzeba szukać, ani obitsu zamawiać... Z wrażenia dokupiłam jej firmowe ubranko na przebranie :P

środa, 5 czerwca 2013

31

Przez deszcz nie mam dziś warunków na sesję w plenerze, nie mam też czasu na żadne historyjki opisujące dawanie tego Plastikom, ale muszę to pokazać teraz, natychmiast, bo pęknę.

Panienki dostały skuter! Sue jest zachwycona i zaklepała od razu miejsce przy kierownicy. Lucy nie oponowała, chyba trochę się boi i woli siedzieć z tyłu...


Zdobyłam go zupełnym zbiegiem okoliczności - zgadało się jakoś i w efekcie koleżanka sprzedała mi to cudo za 10 złotych. Kto by nie wziął? Jest nowiutki, stał tylko na wystawie jej sklepu z zabawkami, który kiedyś prowadziła, a potem leżał zapomniany w kartonie. Może pozbędę się tych kolorowych naklejek, poza tym jest świetny.


Nawet u dentysty nie było mi dziś źle, gdy wiedziałam, że mam go w torbie na krześle :D

poniedziałek, 3 czerwca 2013

30

Tak, tak, wiem - obiecałam dziewczynkom przerobienie ich tandetnej chińskiej sofy zaraz po Wielkanocy. Cóż, materiał był i czekał, po prostu trochę mi zeszło... Ostatnio jednak postanowiłam zabrać się za to, podwyższyłam sofę styropianem, żeby duże Dal nie musiały siedzieć z kolanami pod brodą, usztywniłam oparcie i uszyłam czerwony pokrowiec. RĘCZNIE, więc mimo, że obiektywnie jakiegoś szału nie ma jak na dwa wieczory roboty, jestem bardzo zadowolona, zwłaszcza, że to moja pierwsza kanapa i to zrobiona bez żadnych tutoriali.


Wszystkie meble z lalkowego pokoiku wyglądają więc teraz razem tak.


Można usiąść wygodnie, posiedzieć z filiżanką czy laptopem...


...albo przeczytać bajkę na dobranoc <3



P.S. Wiem, że posiadanie lalkowego pokoiku i robienie 90% zdjęć na kanapie nie ma sensu, ale niestety pokoik jest w miejscu, w którym nawet w biały dzień jest dość ciemno. Ale już niedługo! Po przeprowadzce poustawiam meble w pokoju z uwzględnieniem położenia lalkowego kąta ;)