- I co? Widzisz ją?
- Chyba stoi obok lampki nocnej Dużej, ale dziwne to pudło, jakieś takie wąskie... Może to nie ona? I czemu tylko jedna, przecież miały być dwie?
- Duża wspomniała o drugiej dopiero w tym tygodniu, a o tej już dawno, więc pewnie przyjadą osobno. Zwariowała baba, kupiła dla nas gablotkę i wydaje jej się, że ma w niej teraz tyyyle miejsca na kolejne lalki... Kupuje jedną za drugą, a ta niby taka fajna, że gdy wczoraj dotarła, to Duża wzięła ją na noc do sypialni... Nas nigdy nie bierze...
- Przecież to ty siedziałaś z nią ostatnio na biurku obok komputera, zazdrośnico. Zresztą nie marudź już, chodźmy obczaić nową, zanim wróci Duża.
- Już prawie jestem... Strasznie trudno wleźć tu w tej diabelnej spódniczce.
- To po co zakładałaś ją na wyprawę?
- Bo jedna taka wyłupiastooka od miesiąca chodzi w moich ulubionych portkach!!!
- Dobra, przyjmuję argument...
- I co o niej myślisz?
- Byulka to to nie jest. Raczej Dal, oczy jakieś małe...
- Jaki Dal?! Z takimi ustami? Poza tym to chyba jeszcze smarkula, ma na sobie szkolny mundurek. Pomyślałabym, że to kolejny maluch, ale łeb ma jakiś wielki.
- Czekaj, na dole jest nazwa! Yeu... Ye... Yeti?
- Głupiaś i czytać nie umiesz... Yeolume! Córka Pullip! To o niej czytałam kiedyś w necie.
- Młoda trochę, ale może się dogadamy...
Jakiś czas później ;)
Panienka przybyła wczoraj, kurier zostawił paczkę pod drzwiami i wrzucił informujące o tym awizo przez szparę na listy. W Anglii niektóre firmy kurierskie tak robią, co jest moim zdaniem idiotyczne... Mieszkamy w nowo wybudowanym bloku, sąsiadka z góry do niedawna wciąż jeszcze miała w mieszkaniu ekipę kładącą podłogi. Ciekawe co zrobiliby kurierzy, gdyby paczka przykleiła się komuś obcemu do rąk :/
Dobra strona sytuacji jest taka, że nie muszę odbierać jej z poczty, która jest bardzo daleko, i gdy wróciłam po 19 z pracy, już na mnie czekała. Idealnie, bo dziś mam wolne i mogę się nią nacieszyć, chyba padłabym z niecierpliwości przez 12h w pracy.
Yeolume jest śliczna :) Kupiłam ją spontanicznie i tylko dlatego, że była tania. "Chodziła" za mną jakaś lalka, odkąd po przeprowadzce kupiłam sobie gablotkę i uznałam, że wciąż jest w niej sporo miejsca na kolejne Wielkie Łby. Nie mam jeszcze na nią pomysłu, bo pierwszy raz widzę ją na żywo i chciałam ją najpierw pomacać, zanim zamówię wig czy ciałko. Wiem na pewno, że będzie miała na imię MAYA - zdaję sobie sprawę, że to popularne lalkowe imię, ale po prostu spojrzałam na nią i poczułam, że to Maya. Taka urocza, lekko nieśmiała, ale bystra dziewczynka.
Koniec gadania, pora na fotki ;)
Zdjęcie mi się przewróciło, trudno ;) Takie dodatki były w pudełku - opaska, buciki i torba na ramię. Nie ma stojaczka, ale nie jest mi potrzebny, bo mam ich już z pięć. Szkoda trochę, że zamiast karty kolekcjonerskiej jest tylko obrazek na miękkiej tekturce, ale w sumie nie wygląda to źle.
Maya wypuszczona i w towarzystwie Sue oraz Betty. Wzrostem zdecydowanie bardziej odpowiada obitsu 21, niż 23.
Mundurek jest boski, mam nadzieję, że wciśnie się na nowe ciałko, gdy już wymyślę, które kupię (rozważam obitsu 21 i Pure Neemo XS). Szkoda tylko, że nie da się go rozpiąć i trzeba rozpruć nitkę pośrodku, by zdjąć marynarkę.
Malutkie buciki i skarpetki :)
Wig jest mięciutki i gęsty. Chyba najlepszy stockowy, jaki mam. Oczywiście loki będą niebawem wyglądały okropnie, bo nie umiem o nie dbać, ale na razie nie będę się spieszyć ze zmianą. Możliwe, że po prostu skrócę go i zrobię dwie kitki, bo długie loki jakoś mi do Mayi nie pasują, a szkoda tak fajnego wiga.
Maya w pełnym rynsztunku. Na razie niczego w niej nie zmieniam, stoi na stojaczku od Dal i cieszy oczy swoim mundurkiem. Muszę zastanowić się nad nowym ciałkiem i może wigiem, bo i tak będę te rzeczy zamawiała dla... cóż... kogoś jeszcze ;)
Przy okazji pokażę moją piękną gablotę z Ikei. Chciałam regał Expedit, ale Ikea wycofała wersję 5x1 i tylko dlatego przeszłam się po sklepie w poszukiwaniu inspiracji - i dobrze, bo gablotka wygląda znacznie lepiej. + 10 do profesjonalizmu ;)
Stoi sobie w honorowym miejscu mieszkania. Uprzedzam pytania - Chłop nie miał nic przeciwko. Na razie trochę tu słonecznie, bo nie mamy jeszcze rolet, ale później nie będzie źle. Żywiczki posadziłam na najwyższej półce, do której bezpośrednie słońce praktycznie nie dociera.
Dawno mnie nie było, bo mieliśmy kocioł związany z doprowadzaniem naszego mieszkanka do użytku, ale chyba nadrobiłam troszkę. Dziękuję za uwagę ;)